Reklama
Newsletter

Archives
06
Sep
28

odc polcon

Z pozdrowieniami dla Tiszki, która w org roomie chyba przez 6 godzin czaiła się na swoją kanapkę, której nie mogła zjeść, bo jak wyżej 😉

To mi przypomina przypadek sprzed lat, kiedy mieliśmy zrobić zdjęcia do szkoły na reportaż fotograficzny. Na kolejnych zajęciach oznajmiłam nauczycielowi, że chciałam się poczuć jak reporterka wojenna, więc zrobiłam zdjęcia pokoju mojego faceta. A teraz czuję się jak komiksiarz wojenny… 😛

02
Sep
55

Ten wpis będzie relacją z Polconu. Będzie typowo chatkowa, więc chaotyczna i nieprzemyślana. This is how I roll.

Głosy w głowie każą mi zrobić eksperyment taki, że będę ten wpis dziś kilka razy uzupełniać o to co mi tam do głowy przyjdzie. Hashtag śmieszne. Będzie dużo obrazków i w ogóle.

Tak więc zaczynam do uczuć na teraz…

feelings

A co do samego konwentu: czwartek zaczął mi się od rozmowy ze znajomym na fb, która to rozmowa, przysięgam, że nie wiem jakim sposobem, zeszła na biczowanie go martwym jeżem. Może życie jest dość monotonne, więc wszystkie nietypowe sytuacje i elementy postrzegam jako znaki i wróżby, a z taką wróżbą wiedziałam już, że konwent normalny nie będzie.

I nie myliłam się, krótko później ujrzałam bowiem KOLEJKĘ DO AKREDYTACJI.

Takiej kolejki nie widziałam chyba od 97 roku i pierwszego Dnia z Czarodziejką – porównywalny poziom dramatyzmu. Nic dziwnego, że jak wiele konwentów w tym roku określony został jako Kolejkon.

kolejkon

Posypał się więc naturalnie w sieci hejt, ból, nienawiść, niedowierzanie, szok, oszustwo, milion pytań bez odpowiedzi. Dochodziło do tego, że twórcy programu nie mogli wejść by poprowadzić swoje atrakcje, a jak weszli, to mieli puste sale, bo zakredytowało się za mało osób i prawie nikogo nie było na terenie konwentu. Cuda wianki, panie i panowie. Jak ktoś chce sobie obejrzeć jak to wyglądało polecam ten filmik, akcja właściwa jest od 8 sekundy. Ludzie do kolejki zamawiali pizzę i w ogóle była masakra pod tym względem. No ale ten wątek Polconu został już dostatecznie opisany w internetach i nie ma co się rozpisywać.

Konwent odbywał się w aż czterech budynkach, między głównym a tym, w którym ja siedziałam, było jakieś 10 minut drogi – w sumie prawie jeden przystanek autobusowy 😉 Trochę hardkor…

Oczywiście nie udało mi się iść na żadną prelekcję, to się o nich nie wypowiem, bo nie widziałam. Pozwolę sobie zamieścić jednak wypowiedź znajomego, która mnie zbiła z nóg:

startrek

Ten panel nazywał się konkretniej “Star Fleet wiele shipów ma!” i kurde, ktoś powinien ostrzec w programie co to jest ship, bo to słowo nie jest chyba aż tak powszechnie znane 😉 (dla nieświadomych – jest to taki motyw w fanfiction, gdzie łączy się w pary postaci, które nie były i nie będą stanowić par, np. jeśli napiszesz fanfiction, gdzie Wolverine ma romans z Thorem, to znaczy, że ich “shipujesz”) Tak więc kolega się zdziwił…

Bardzo ciekawym wątkiem była też damska toaleta w budynku głównym (KTO TO TAK ZBUDOWAŁ W OGÓLE), ale…

kibel

Z ciekawych i nowych rzeczy to jeszcze geekdating był. Miałam iść obczaić jak to wygląda, to oczywiście w gamesroomie się zasiedziałam i przegapiłam. Bo ja jestem bardzo sprytną osobą, moi drodzy. Bardzo. No to zapytałam organizatorkę tego wydarzenia jak było i podobno organizacyjnie się zadziała jakaś apokalipsa (a to ktoś się pochorował, a to Politechnika zapomniała poinformować, że jakąś salę remontują i będzie niedostępna), ale ostatecznie jakoś wspólnymi siłami ogarnęli. Geekdating miał podobno 60 uczestników płci obojga i podobno bardzo dużo sobie polecali książek i filmów – as expected – romansować mieliście, nie wymieniać się na tytuły! Chyba, że to taka wasza specjalna geekowa metoda na romans… hmmm… Ja tam jestem bardzo geekowa jak na przeciętnego zjadacza chleba, ale jestem bardzo mało geekowa jak na geeka, więc ja się tam nie znam na tych rytuałach godowych ich ;)…

Poza tym dużo prezentowałam grę, podobała się, radość. W ogóle gamesroom był popularny i czasem ciężko było o miejsce. Ale jak było i się grało to ludzie nawet jacyś przychodzili, pytali co to, zdjęcia cykali, honor i suawa. Apropos honoru, suawy i dobrych ludzi:

pocky

No to oczywiście pozdrawiam każdego czytelnika co podszedł, pogadał, pograł 🙂 U so osom. Wielkie podziękowanie za dar jedzenia i dar zaproszenia na ten konwent od organizatorów 🙂

Poza tym szczególnie miło gadało się z ekipą na koniec konwentu, bo wiadomo, tak pod koniec to już jest luz, nikomu nigdzie nie śpieszno, każdy się powolutku zbiera. Wtedy też po raz kolejny okazało się, że konwenty są po to, żeby gadać z ludźmi na swoim poziomie dziwności i spaczenia 🙂

spaczenie

(Kto nie wie o co chodzi w tym obrazku – błagam, niech pozostanie niewinny. Ja tę niewinność straciłam, jak mi koleżanka pokazała jakiś wielce wzruszający film o młodych gejach, którzy desperacko usiłowali przez cały film stracić cnoty.)

Z innych rzeczy co ucieszyły mnie szczególnie to plakat na copernicon, lokalizacja konwentu blisko knajp, dużo miejsc, gdzie dało się dostać kawę, poznanie nowych ludzi i spotkanie wielu starych znajomych i w ogóle fajność.

Chciałam jeszcze zrobić komiks o odwiedzinach w org roomie, ale nie mam many już na to dziś, więc będzie w piątek pewnie.

No to by było na tyle myślę, bo już nic mi się chyba nie przypomni 😉

– Ślimok (zmęczony, idzie oglądać kreskówki czy coś)