Reklama
Newsletter

Archives
29
Sep
41

 

shee

Prawdopodobnie spojrzę w ten wpis jak wytrzeźwieję i będę się zastanawiać WTF, póki co Wy się zastanawiajcie. Czy coś.

BTW, polecam bardzo piosenki Eda, zwłaszcza “oda do płoda” jest spoko.

27
Sep
18

Wciąż piszemy “Szpital Kurewstwo”, jesteśmy na fazie męczenia znajomych fragmentami tekstu.

hejt

Tekst wychodzi nam tak chory, dziwny i zły, że nie wiem, czy kiedykolwiek ujrzy światło dzienne, ale jedno jest pewne – bawimy się przy tym dobrze i makabrycznie 😀 Generalnie akcja się dzieje, dzieje i nagle robimy

randomz

i się zacieszamy jak norki. (Po przemyśleniu sprawy to chyba powinno być “random act of pointless cruelty”, w końcu piszemy o NFZ, ale nie mam weny zmieniać obrazka.) Tak więc taplamy się w gruzie literackim i cieszymy swe serca.

– Ślimok

25
Sep
13

Moi drodzy, sprawa jest poważna – zbliżają się czwarte urodziny Chaty (TAKA STARA) + zdarzyło mi się ostatnio dostać ciekawe ślimakowe fanarty, które nie były co ciekawe rysowane 😀 Check this out:

torba

Ślimacza torba od Lisiej Norki 😀 (dziewczyna tam głównie maskotki szyje)

świeca

Ślimacza świeca od Nati 😀

pionki

Propozycja pionków do gry od Hobolda 😀

(W ogóle zrobił mi się bajzel z mailami z propozycjami pionków i jeśli ktoś mi je wysłał, a ja nie zamieściłam to proszę mi się przypomnieć, bo jestem pierdołą :<)

Tak więc wymyśliłam, że ogłaszam konkurs wszechfanartowy o temacie “Chata Wuja Freda” na 4te urodziny. Praca może przedstawiać ślimaka, krowę, chatkę, postaci z chatki, co tam Wam się z komiksem kojarzy. Stylistyka dowolna. Mogą to być rysunki, komiksy, rzeźby z makaronu, pasztetu, surowców wtórnych, pluszaki, rzeźby z modeliny, COKOLWIEK, jakie tam macie rzemiosło. Wysyłajcie zdjęcia swoich tworów na maila sasskhaya@gazeta.pl z linkiem do folio czy gdzie tam – zamieszczę 🙂 Na koniec lud wybierze w sondzie najlepsze prace i 3 najlepsze dostaną po sztuce nowego komiksu, ordery Ślimaka Uśmiechu i suawę. Do pracy można dołączać jakiś krótki opis ideologii, która za nią stała. Termin nadsyłania prac – 13 października :).

To napisałam ja,

Ślimok

22
Sep
46

gruzzz

Marcin i moja mentorka dogadują się lepiej niż powinni i się licytują na jakieś gruzowe, patologiczne odzywki i pomysły. Są dogłębnie przerażający i wszelka moja tolerancja na tego typu rzeczy została zmiażdżona walcem ich elokwencji w gruzmowie.

Umieram krztusząc się gruzem.

Gruz wypełnia me aorty, żyły i układ limfatyczny.

Potraktujcie to jako reklamę horroru medycznego, który wspólnie piszemy czy coś. Planujemy, że to będzie początek cyklu “jak nie pisać” lub “jak pisać kiedy jesteś debilem  i grafomanem”. Wstępny pomysł na tytuł to “Szpital Kurewstwo”. Przetestowaliśmy fragment na kilku osobach i chomikach, a także na rybkach mojej mentorki i wszyscy zgodnie przyznają, że czują ból fizyczny czytając / słuchając.

*przerwa w pisaniu aby zetrzeć rzyg z gruzu z klawiatury*

Boże co ja zrobiłam co ja zrobiłam nie chciałam Boże

;___;

 

21
Sep
29

Wciąż jest u mnie w domu teraz dużo gadania o gruzteamie i redakcji Mózgojeba (Mózgotrzepa?) Polskiego. Przypomnijmy i uzupełnijmy rzeczy ustalone wczoraj:

– Dach dla gruzteamu. Chyba najstosowniejszy byłby squat w jakiejś opuszczonej fabryce gruzu. Musiałby być jednak dobrze ogrzana i posiadać dojście do internetu, ponieważ WiFi jest prawem człowieka.

– Aby zachować minimum prywatności w fabryce ustawione zostałyby metalowe boxy lub takie boxy jak w callcenter tylko z karimatami.

– Wybieg, czysto teoretycznie bowiem czasami powinniśmy tam zaznać jakiegoś sensowniejszego tlenu. Nie można cały czas bowiem oddychać tlenem bezsensownym.

– Drapak dla grafików, aby mogli drapać w drapak zamiast w siebie na wzajem.

– Paśnik z pizzą – musi być duży, szeroki, aby pomieścili się przy nim wszyscy i nie musieli walczyć o miejsce przy nim. Albo właśnie musi być wąski aby musieli walczyć o miejsce przy nim, jeszcze nie wiem.

– Poidło z colą i wódką.

– Kuweta, gruz do kuwety.

– Jakiś naprawdę duży kołowrotek, nazwalibyśmy go “kołowrotek życia” i byśmy po nim popindalali. Kto pierwszy dobiegłby do mety na kołowrotku wygrywałby konkurs. Ale nie ma wygranych. Takie jest życie.

– Wieczory kończyłyby się obligatoryjnym oglądaniem durnych filmów. Nie ma bowiem lepszego źródła natchnienia niż głupie filmy. My tu teraz z Marcinem i Ruchaiłą Robotajewicz (moją mentorką z Sosnowca) cały czas oglądamy jakieś horrory medyczne i durne komentarze nasze rzeźbią fabułę naszej opowieści, która jest horrorem medycznym właśnie.

– Istotnym elementem byłoby także szkło weneckie. Główna sala miałaby właśnie jedną ścianę zrobioną z lustra weneckiego. Ludzie mogliby kupować bilety aby oglądać nas przy pracy. Tylko nie mogliby pukać w szybkę, bo byśmy się bali.

– Gdyby inicjatywa okazała się być sukcesem moglibyśmy odpłatnie pozwalać się obserwować zespołom naukowym, np. doktorantom psychologii i innym takim. Pisaliby o nas artykuły, publikacje. Zainstalowalibyśmy wtedy wszędzie w redakcji kamery i zrobili z nich filmy przyrodnicze, dokumentalne. Zatrudnilibyśmy Krystynę Czubównę aby czytała kwestie narratora.

– Programiści powinni być trzymani oddzielnie aby mieć spokój. Powinni mieć zabawki edukacyjne i relaksacyjne. Powinni być czasem dopuszczani do głównego terrarium, do paśnika i tak dalej abyśmy mogli się z nich śmiać, że nie mają życia, a oni będą się z nas śmiać, że nie umiemy liczyć całek i będą nas obgadywać na IRCu gdzie nie będziemy mieć dostępu. Programiści są niezbędni aby przerabiać nasze pomysły na niskobudżetowe acz fajne gry komputerowe takie jak tu.

– Warunkiem pozostania w teamie byłaby mimo wszystko produktywność i wkład w nasze finalne produkty. Musielibyśmy robić hajsy, takie jest życie.

– Musiałyby być też czochradła, np. z papieru ściernego, kory drzewnej. Już o tym wspominałam jednej osobie, która wygrała casting do teamu i która jest strasznym bucem i ta osoba uznała, że zsabotuje nasze czochradła klejem. Jak widzicie jeszcze to miejsce w ogóle nie istnieje, a ludzie już robią problemy.

Ruchaiła właśnie spojrzała mi przez ramię i pyta czy ja tu projektuję super redakcję czy super obóz pracy w Korei = robi problemy. Nikt nie szuka rozwiązań tylko problemy robią 🙁

Nie wiem, muszę znaleźć chyba kogoś kto uwiedzie jakiegoś szejka arabskiego i on nam to wszystko zbuduje (zbuduje nam opuszczoną fabrykę gruzu, czujecie). Nie mam innych pomysłów skąd wziąć pieniądze na tak zacną inicjatywę. Jakiś kickstarter by chyba tego nie udźwignął, bo to kapitał początkowy straszny by musiał być. Tak więc siedzę i teoretyzuję i klnę na zły los, że jestem człowiekiem nie czynów, lecz teorii.

Smutek, smutek.

 

20
Sep
41

patologia spożywcza

Chciałam Wam kilka rzeczy powiedzieć:

1. prosto z Sosnowca wprowadziła się do mnie moja mentorka gruzu, która uczyniła mnie tym, czym dzisiaj jestem.

2. mogę tego nie przeżyć, więc wymyślam “Barwy Biedy” na szybko żeby Kicia wiedziała jak mają się skończyć na wypadek mojej śmierci. Jeśli umrę wiedzcie, że umarłam dławiąc się gruzem. Jeśli przeżyję wiedzcie, że jestem bliżej nirwany gruzu niż kiedykolwiek.

3. fantazjuję o zebraniu całego teamu gruzludzi, i wydawalibyśmy takie czasopismo lajfstajlowe “Mózgojeb polski”, casting w swej głowie już uczyniłam, ale kurde jak myślę ile by kosztował dach dla nich, wybieg, drapak dla grafików, paśnik z pizzą, kuweta, gruz do kuwety i tak dalej, to mi wychodzi że strasznie dużo pieniędzy i ciekawe czy Unia dofinansowałaby to…

16
Sep
37

Zaczęło się od szukania drogi. Wprawdzie organizatorzy ofiarowali odebranie z dworca, ale spotkałam tam znajomych i uznałam, że się sama odbiorę i w ogóle idziemy jeść.

mapy

A jak człowiek głodny w Toruniu, to wszystkie drogi prowadzą do mojej ulubionej pierogarni (tej samej, gdzie kilka miesięcy wcześniej pierwszy pieróg internetu, Revv, podpieprzyła mi pieroga). Knajpa ta pozytywnie wpłynęła na nasze nastroje twórcze. Zaczęliśmy dyskutować, że w sumie te pierogi z pieca to są tak sycące, że możnaby taki wziąć do domu, przekroić na pół, zjeść pół i się najeść. Następnego dnia zjeść połowę połowy i tak dalej i cały czas być najedzonym. Uznałam, że jakby nieco zmienić proporcje krojenia powstałby pieróg Fibonacciego, pojawiły się też takie koncepcje jak pieróg fraktalny i pieróg którego wykres tworzy spiralę.

pf

Doskonałość.

W pierogarni zastały nas też rzeczy, których nie bardzo byliśmy w stanie wytłumaczyć.

krecik

A także słynny drewniany pieróg.

drewniany

No, ale miało być o konwencie ;p

Copernicon był konwentem dobrym.Posiadał liczne konwentowe cnoty, jakie cnotliwy konwent mieć powinien:

– akredytacja była szybka i sprawna, bez większych kolejek, choć na konwent przybyło ponad 1300 osób

– mimo takiej frekwencji było całkiem luźno, bo impreza odbywała się w dwóch budynkach, które miały wiele pięter i ogólnie były zabytkowe i ładne i zacne

– a między nimi było więzienie 😀 (czy tam areszt śledczy czy co to jest, jeden pies). Dzięki temu konwentowicze mieli okazję przez jakiś czas podziwiać tlenioną blondynę i jakiegoś faceta, z których żadne nie grzeszyło rozumem, a darli się w stronę tego aresztu chyba z pół godziny, ktoś im odkrzykiwał, kłócili się – teatr patologii na żywo, publiczność wewnętrznie skręcała się ze śmiechu, starała się jednak tego nie okazywać za bardzo, bo jeszcze margines społeczny w mordę da, ale to było przezabawne, trudne sprawy live action normalnie 🙂

– lokalizacja konwentu była rzut beretem od starówki, a ta toruńska jest nad wyraz urocza

– hotel dla gości jakieś 7 minut drogi od terenu konwentu, sleep room już podobno nieco gorzej, bo trzeba było z kilometr iść

O tym hotelu to się wypada jakoś szerzej rozpisać. Dostaliśmy z Mnq bardzo zacne pokoje, takie z ogrzewaniem, łazienką, fikuśnymi małymi mydełkami, ciepłą wodą, ręcznikami. Czuliśmy się tacy wpuszczeni na salony i w ogóle staraliśmy się nie epatować słomą z butów za bardzo. Ale okazało się, że to wszystko nic w porównaniu z tym jak wyglądało hotelowe śniadanie, z małymi bułkami, croissantami, nutellą i w ogóle szwedzkim stołem wszelkiego dobra.

My byli wzruszeni, że nas potraktowali jak ludzi, a nie jak humanistów. Bardzo motywujące doświadczenie ogólnie, człowiek chce zasłużyć na to całe dobro i obiecuje sobie ile to komiksów nie nakurwi jak tylko wróci do domu 😉

Mnq w końcu zrobił zdjęcie jedzenia i wrzucił je na wall Revv krzycząc coś w stylu „a jak ci smakowała dziś twoja plebejska buła z serem topionym, suko”, czy jakoś tak. W ogóle wróciłam 3 kilo grubsza z tego Torunia, ale totally worth it.

Jeszcze kończąc temat jedzenia – złota obserwacja Mnq.

pasnik

Lubię Mnq ;p

Mieliśmy razem dwa panele, pierwszy w piątek poszedł całkiem spoko moim zdaniem (dziękuję za liczne przybycie :)!), drugi nieco gorzej, był to bowiem panel dyskusyjny, akustyka sali była słaba lekko mówiąc i w ostatniej chwili osoba prowadząca wycofała się (zapewne porażona przenikliwością i naturalnym urokiem osobistym Mnq) i ten, kto ją zastąpił musiał improwizować, a stremował się chłopak i w ogóle zło. Oh well. Szczególnie zapadł mi  w pamięć moment, w którym Raczkiewicz wspomniał coś o pokoleniu wychowanym na jego komiksach, a ja z trwogą w sercu zwróciłam się do Mnq z pytaniem “a wyobrażasz sobie pokolenie wychowane na NASZYCH komiksach?”. Trwogę tę będę prawdopodobnie nosić i pielęgnować jeszcze długo…

Poszłam poza tym na aż dwie prelekcje, które były nie moje! Jak na mnie to jest bardzo dużo. Na jednym Adrian przekonywał, że dla humanistów jest praca w gamedevie (brawo Adrian, naprawdę brzmiałeś jakbyś to wierzył :D), a na drugim Xen z “po prostu kopytko” robiła przegląd webkomiksów. Też brzmiała jakby wierzyła 😀

Poza tym nawet coś sobie KUPIŁAM! To również niezwykłe dla mnie.

zakupy

W ogóle z Mad-Artisans była przygoda – rozleciała mi się torba (odpadł pasek) i stanęłam wobec mission impossible znalezienia na konwencie igły i nitki. Tak wykminiłam, że oni tam na stoisku mogą mieć, bo kiedyś widziałam jak tam na konwentach jakieś rękodzieło na stoisku uskuteczniali. Rzeczywistość przerosła jednak moje oczekiwania jednak, bo nie tylko znalazłam igłę i nitkę, ale też mężczyznę w cylindrze, który mi ten nieszczęsny pasek zszył.

madartisans

Ostatecznie torba była po konwencie w dużo lepszej kondycji niż kiedy z nią przyjechałam 😀 A jak się ludziom wcześniej żaliłam, że jest podarta i gdzie ja znajdę igłę i nitkę, to się ze mnie śmieli, kurde, że “powodzenia”! Ludzie małej wiary 😛

Na koniec jeszcze poszłam sobie z ekipą na małą wycieczkę po Toruniu (pozdrawiam Pawła, który robił za przewodnika ;)!) i nawet organizatorzy odwieźli mnie na PKP.

Podsumowując:

– organizacja zachwyciła mnie jak nigdy w życiu, dobroć i jeszcze raz dobroć

– to był zacny konwent

Dziękuję organizatorom za zaproszenie i dobroć, wszystkim pierogowym ekipom za miłe towarzystwo i każdemu kto przyszedł na nasze panele za cierpliwość do naszego chaotycznego mówienia 🙂

A teraz powrót do rzeczywistości, gdzie żrę gruz, nikt mnie nie zna i nie mam przyjaciół 😀

– Ślimok

12
Sep
19

90s

Już jutro Copernicon! Będę na dwóch prelekcjach:

panelu dyskusyjnym Webkomiks – czy to koniec tradycyjnego komiksu? sobota 18,  Sala Literacka I
Kroki pierwsze, drugie i trzecie w webkomiksach – piątek o 21, Sala Literacka II < panel prowadzę razem z mnq, autorem słynnego Człowieka Skurwiela i kilku innych niemniej wykwintnych dzieł 😉

Będę mieć też prototyp gry, zostawię tym razem sprytnie info u opiekuna gamesroomu gdzie dokładnie i kiedy tam będę (w tej chwili jeszcze niestety nie wiem). To będzie można sobie podejść i pograć 😉

No to do zobaczenia tam 🙂

– ślimok

09
Sep
68

 

pomogłam

 

 

07
Sep
23

grubo

Derpnięcie umysłowe na dziś 😉 Hashtag smutek.