Poza tym część z Was jakieś pół roku temu zaczęła mi zgłaszać, że panel boczny jest popsuty, dziś próbuję naprawić, czymajcie kciuka.
Pyrkon Pyrkon po Pyrkonie.
Ten konwent był dla mnie wyjątkowo trudny. Właściwie cały piątek i sobota minęły mi na przewlekłym ataku paniki, przeplatanym przekonaniem, że jestem tak zmęczona, że zaraz zemdleję. Not fun. W niedzielę na szczęście już mój stan psychofizyczny był sensowniejszy, niemniej wróciłam do domu tak zmarnowana jak dawno nie. Napiszę co mam do napisana w punktach, żeby nie musieć się zastanawiać nad chronologią czy innym ciągiem przyczynowo – skutkowym.
- Moja prelekcja nie dość, że była bladym świtem o 11.00, to jeszcze w papierowym programie była wydrukowana, że o 12.00. Przyszło do mnie później wiele smutnych ludzi :<. Przydałaby się jakaś errata dodawana do planu, wszak było w nim też spotkanie z Kiciputką, która odwołała przyjazd tydzień wcześniej :l
- Poza tym jednak moja i chomicze prelekcje poszły całkiem OK, na jedną z nich spontanicznie dołączył się nasz admin Piotr 😀
- Pogadałam z Black Monk o ewentualnym dodruku iGrania z Gruzem (bo się skończyło) i powiedzieli, że planują. Zaproponowałam też żeby zrobić dodatek na Święta, może się uda. Jest to jeden z tych kejsów, gdzie po prostu wszyscy musimy myśleć pozytywnie.
- Było bardzo głośno, przez wiele godzin po przyjściu do domu szumiało mi w uszach, a osobowość szumi mi do dziś.
- Dużo ludzi kupiło Kapitan Szyszko, dziękuję <3
- W hostelu miałam sen, w którym zrozumiałam naturę mojego wielkiego życiowego faila, a zrozumienie wyzwoliło mnie z niego i mogłam już zacząć żyć dobrze. Gdy się obudziłam nie pamiętałam już co właściwie zrozumiałam ani nawet na jaki konkretnie temat. No nic, może następnym razem.
- Patrzyłam w cosplayerów i wymyśliłam, że też chcę cosplay, a ponieważ jestem już starszawa i leniwa to mogę cosplayować mamę Edwarda i Alfonsa z FMA. Chodziłabym za wszystkimi Edwardami na konwencie i kazałabym się przepraszać za to, że pozwolili mi umrzeć.
- Nikt nie chciał kupować moich pudełek, więc zaczęłam robić marketing, że to są pudełka na narkotyki. Ktoś wtedy jakieś kupił.
- Mieliśmy stoisko hamstercube i ludzie sobie grali w nasze gry i nawet byli szczęśliwi. Pokazałam zajawkę projektu visual nowelki i się podobała, więc radość. Nasze stoisko było bardzo biedne, wszyscy mieli jakieś standy i koszulki i duże ekrany i bórwieco, a my byliśmy tak biedni, że osiągnęliśmy nadbiedność.
(jak widzicie do dopełnienia biednego efektu zdjęcie jest zrobione mikserem)
- Dostałam od czytelników ciastka i kocie dupki – podkładki pod kubki 😀 Fabulous as fuck! Dziękuję 😀
- Postanowiłam się jednak trochę w życiu ogarnąć.
- Dostałam od Szyszki pluszowego chomika z jądrami w głowie i odbytem zamiast ust.
(Podobno chomik jest z Japonii. Nietrudno mi w to uwierzyć. Dziękuję, Szyszko.)
- Pogadaliśmy o armiach i strukturach plemiennych skupionych wokół internetowych fejmów i co ja mogłabym z taką wiedzą zrobić, ale to temat na osobny wpis, jak sądzę.
To w sumie tyle. Dziękuję każdemu kto się przyturlał na prelekcje i na stoisko i wsparł pieniądzem i/lub dobrym słowem :*
Special thanks to: ludzie ze stoiska Gindie, na którym spędziłam większość czasu i karmili mnie herbatą i pizzą, Michałowi za charytatywne ogarnianie stoiska hamstera, wspaniałej pani z bloku gier co nas ogarnęła i była dla nas dobra, dresiarzom z Poznania, że nas tylko trochę napadli, ale nie pobili i że byli zbyt naćpani by ich próba okraścia nas była skuteczna.
Podsumowując: obłęd.
To napisałam ja,
Ślimag.
Kapiatn Szyszko już przyjechał z drukarni.
Będzie można kupić na Pyrkonie na stoisku 254.
Będę tam siedzieć przez większość czasu. O 11.00 w sobotę w Sali Komiksowej mam spotkanie autorskie. Mam nowe rzeczy do pokazywania wreszcie, będzie więc inny materiał 😀
Będzie też hamstercube na stoisku IG24 w strefie indie, gdzie będzie można zagrać w Opowieści z Nyanii i być może w zajawkę jednego takiego horroru.
Ostatnio nic za bardzo nie rysuję, bo źle się czuję.
Ale i tak wyślę dziś rzeczy z patronite. I zrobiłam mydło z Kapitanem Cienszko.
Z radosnych rzeczy mojej radosnej egzystencji, to udało mi się zebrać moce i środki i odgrzybić sufit w łazience. Dawno nie czułam w sobie tak wielkiej mocy sprawczej, może to początek nowego etapu mojego tycia.
No to do zobaczenia na Pyrkonie.
– Ślimag