No i tak wychodzi, że wrzucam odcinek o byciu bułą sukcesu przed 6 rano x) Dość często budzę się w środku nocy z jakichś durnych powodów i dziś niestety to się znowu stało. Mówię sobie wtedy, że moje ciało jest kobietą sukcesu, czy tego chcę czy nie. No i faktycznie zaczęłam już wstawać i pracować z nudów xd bo ile można się turlać i czekać na sen. Tak więc być bułą sukcesu jest zasadniczo trudno, chyba, że robi się samo, ale wtedy też jest trudno, tylko inaczej.
————–
Przypominam, że na sklepie są kalendarze i że jak się zamówi do końca października, to są dwa pakiety naklejek gratis :O I jest dużo kubków nowych i starych i wgl dużo rzeczy jest.
Kitki to są stworzenia wielce przedziwne. Aby uwiarygodnić odcinek wrzucam zdjęcie mizianej Księżniczki Atencjuszki po tym jak asertywnie domagała się głasków.
Przypominam też, że są kalendarze 😀
i wiele wincyj :O
Jadę na Copernicon. Dawno nie samosabotażowałam niczego tak bardzo jak Coperniconu 😀 Ale mam plan, że dotrę cała i zdrowa i zrobię trzy panele i że będzie fajnie. Siedziałam do nocy poprawiając moją prezentację i dodając do niej slajdy, choć już dawno przekroczyła limit, gdzie mogłabym się z nią wyrobić w 45 minut 😀 No w każdym razie w piątek panel o byciu debiutantem, w sobotę o absurdzie w fantastyce, a zaraz potem o storytellingu. Zapraszam.
Z innych wieści: chciałam jechać na ten konwent z lepszym mentalem, w związku z czym była ciężka terapia dziś. Wyszło w sumie, że coachowalam terapeutkę.
Mówię jej, że brief na dziś, że osiągniemy to i to.
Ona, że ale wie pani, ludzie latami pracują nad taką zmianą.
Ja, że “o, a nam się uda w jedną sesję, niesamowite”.
Ona, że czuje presję.
Ja na to, że nonsens, co to dla nas!
Ostatecznie się udało zrobić brief i myślę, że jest lepiej.
Oraz to nie tak, że się sabotuję rysując ten obrazek po nocy, choć jutro wstaję o 6. WCALE.
Dużo rzeczy się działo i ogólnie moja dupka w płomieniach. Wkrótce powinnam wystartować z preorderem kalendarza oraz powstała pierwsza ever animacja z moich rysunków, ale jeszcze nie mogę pokazać 😀 Nie pisałam tam scenariusza, ale i tak śmiesznie zobaczyć te obrazki w ruchu. Poza tym szykuję się na copernicon i kończę książkę i w ogóle wszystko wszędzie cały czas @_@
Co ja wczoraj odwaliłam…
No więc leżę sobie u dentysty, który pracowicie zdejmuje mi kamień z zębów.
Leżę tak i myślę: czy aby DTPowiec nie popsuł tej rzeczy w kalendarzu? Muszę napisać do wydawcy tak szybko jak tylko będę mogła, bo to już miało iść do druku.
Tak zrobiłam, zerwałam się i pisałam najszybciej jak mogłam.
Czyli na fotelu dentystycznym między piaskowaniem a fluoryzacją, płucząc paszczę z krwi.
Nie byłam psychicznie gotowa na taki poziom bycia kobietą sukcesu ._.
No więc niedługo ruszy preorder, więc jeśli ktoś chce mnie wesprzeć w rehabilitacji portfela po zębowych przygodach to może np. kupić kalendarz (jeśli się uda to będę mieć już tego trochę na coperniconie :O) albo rzucić groszem na patronite/chatolandia.
Robiłam duże zlecenie i kończyłam dwa swoje projekty, to jest kalendarz i książkę i skisłam z przepracowania. Zawaliłam zgłaszanie panelu na Copernicon i zestresowałam się swoją niekompetencją. Ciemszko. Na szczęście znaleźli w swych sercach i terminarzu miejsce na wybaczenie dla mnie 😀 I duże zlecenie się kończy i idzie odetchnąć nieco, yay me.
Bardzo dużo ostatnio pracuję, ale przynajmniej niewiele osiągam x)