A tu pełniejsze Adrianowe reflexje:
Poświęciłem tej grze 133 godziny mojego braku życia, więc można mnie nazwać ekspertem, choć jestem nadal dopiero w I rozdziale. Jak prawdziwy power gamerowy cRPG-owiec skupiłem się bowiem na zadaniach pobocznych i na zdobywaniu pieniędzy żeby marudzić, że mam za dużo pieniędzy i nie mam na co ich wydać.
Takie przemyślenia:
- Głównym bohaterem gry jest młody syn kowala imieniem Henry. Wyobraźcie sobie, że po wykonaniu kilku drobnych prac jego wioskę napada wroga armia, która doszczętnie wszystko spala i morduje mu rodziców. Widzieliście kiedyś oryginalniejszy początek gry? Absolutnym przypadkiem w naszych „Chronicles of Nyanya” było coś podobnego.
- Walka jest przyjemnie quasi realistyczna. Kilkakrotnie udało mi się jednym pchnięciem zabić opancerzonego bandytę trafiając go w twarz. Potem przeczytałem w aktualizacji 1.3.1, że jednak prawdopodobnie to był błąd.
- Są śmieszne bugi graficzne, którymi można by obdzielić kilka produkcji. Moim ulubionym są strażnicy – staje taki pośrodku miasta, wchodzi w niego inny strażnik, zrastają się i tworzą bliźniaki syjamskie. Albo trojaczki. Albo gorzej.
- Koń głównego bohatera to wiedźmińska Płotka w przebraniu lub wybitny adept filozoficznego nurtu Płotkanizmu. Będąc w kopalni kilkaset metrów pod ziemią nadal przybywa na wezwanie i można spróbować na nim popatatajać do wnętrza ziemi.
- Gdy w trakcie misji biegniesz pieszo wraz z dwoma chartami za szlachcicem na koniu, to prawdziwie czujesz się średniowiecznym kmiotem. Fabularnie pozostajesz kmiotem nawet gdy patatajasz na czystej krwi arabskim rumaku i masz droższe ciuchy niż rzeczony szlachcic.
- Niektóre zadania są naprawdę inteligentne i wymagają czegoś więcej niż przynieś, podaj, zabij 10 szczurów. Np. jak wysyłają cię na zwiad do obozu wroga to oczekują, że przynajmniej policzysz ilu było tam bandytów. Byłem wzruszony.
- Istnieje niepisane prawo pierwszej nocy dla większości skradzionych przedmiotów – gdy tylko prześpimy się ze skradzioną rzeczą staje się ona legalna.
- Kiedy strażnik chciał sprawdzić czy mam przy sobie coś nielegalnego, a miałem kradziony, unikalnie zdobiony szlachecki miecz, to rzuciłem go na ziemię, powiedziałem, że jestem niewinny i przeszedłem przeszukanie śpiewająco.
- Ogólnie bycie łotrem pozwala w maksymalnie kilka godzin zostać najbogatszą osobą w tej części Czech, nawet bez korzystania exploitów.
- W sumie bycie kłusownikiem też pozwala w maksymalnie kilka godzin zostać najbogatszą osobą w tej części Czech. Mięso trzech sarenek to grubo ponad tysiąc groszy (to ¾ konia arabskiego bez targowania się).
- Jakby o tym pomyśleć bycie łowcą bandytów także.
- A można jeszcze szukać skarbów…
- Twórcy sami przyznali w tekście załączonego w grze Kodeksu (swoją drogą naprawdę wartościowego, mocny plus za to), że zwiększyli bogactwo przedstawionych miast i świata. Przegięli z tym mocno.
- Chłopi też są przebogaci, każdy nosi w sakwie spore ilości groszy, jedzenia, alkoholu. W domu mają po kilka sztuk ubrań, niektóre warte po kilkaset groszy, a standardowym pakietem wiejskiej chaty jest też kilka do kilkunastu futer, w tym futra dzika. Dodatkowo zabrane jedzenie regeneruje im się w ciągu doby-dwóch. Po tym trudno mi uwierzyć, że chłopi klepią biedę. Szczególnie jak co trzecia żona farmera z Wypizdowa Dolnego nosi złoty naszyjnik.
- Mamy w zadaniu kobietę z umierającym mężem z naszej wioski. Bardzo chciałbym jej pomóc i np. oddać 10 tyś groszy z mojego wielkiego majątku by posłała po najlepszego medyka do Pragi, ale nie najlepsze co mogę dla niej zrobić to załatwić jej pracę przy noszeniu wiader z wodą lub łajnem. Super.
- Ogólnie mając ponad 50 tyś groszy w monetach i drugie tyle w ekwipunku przydałaby się opcja kup tytuł szlachecki, albo cokolwiek. Nie trafiłem na żadne opcje do endgame (może się pojawią). Fajnie byłoby kupić sobie choć kuźnię czy coś. Albo wieś. Albo odpalić tryb RTS-a Henry King of Bohemia.
- Byłem tak zdesperowany, że nakupiłem kilkanaście par najdroższych złotych butów szlacheckich i gdy tylko natrafiam na zdarzenie losowe z pielgrzymem, który prosi o len lub jałmużnę 1 grosz to daje mu buty za 1,5 tyś. Może jak ci pielgrzymi dotrą na miejsce to założą jakiś zakon mnichów złotobutych, byłoby super.
- Czekam więc, aż w końcu jakiś możnowładca zagada i zapyta – „To ten Henry, sierota ze spalonego miasta, który przybył tu niedawno ledwie żywy bez grosza przy duszy? Czy on jedzie w pełnej marienburdzkiej zbroi płytowej na sprowadzanym z Arabii koniu bojowym z mieczem z najlepszych niemieckich kuźni? Skąd on ma to wszystko? Pewnie dorobił się ciężką pracą.”
- Mogliby mnie aresztować za nadmierne bogactwo czy coś, bo nikt nie powinien zdzierżyć tyle SWAGu.
- Obrabowana przez rozbójników chłopka chce nagrodzić Henrego za pomoc mężowi i daje mu hajs nawet jak się odmówi. Nie masz więc wyjścia, bierzesz te drobniaki od niej swoimi dłońmi odzianymi w złocone rękawice i wrzucasz w juki konia wartego tyle co cała jej wioska.
- Największym zagrożeniem jest tak naprawdę fakt, że mikstury zapisu to alkohol, więc każdy zapis cię upija. Możesz więc zostać quick save’owym alkoholikiem i obraz się wtedy rozmazuje. Śmieszne.
- Wyjście z alkoholizmu to na razie najtrudniejsze co w tej grze mnie spotkało. Moja postać przez 8 dni nic nie jadła i tylko piła co godzinę antyalkoholowe ziółka. W sumie szanuję, choć podobno to błąd mikstury.
- Tak naprawdę to i tak najlepsza gra w jaką grałem od czasów poprzedniej najlepszej gry w jaką grałem, polecam.