Zawsze byłam z fitnessem na bakier. Ewentualnie czasem udawało mi się wyrobić syndrom sztokholmski z siłownią i chodzić, ale nie lubię siłowni i żadne wyrabianie nawyku tu nie działa. Na szczęście chodzenie jest dla mnie neutralne, więc to się udaje.
Kluczem do tego sukcesu życia był dla mnie terror w postaci lekarki robiącej mi tłuszczshaming i opowiadanie mi jak to na pewno mam insulinooporność i tak dalej. I pewnie terapia, bo jak nie uważasz, że zasługujesz na dobre rzeczy, to nie robisz dla siebie dobrych rzeczy. No w każdym razie miałam taki pomysł na siebie, że nie chcę mieć cukrzycy i że może bym tak zrobiła coś z moim drugim stopniem stłuszczonej wątroby. Tak oto zaczęłam chodzić, najpierw 3k kroków dziennie. Jak zaczęłam dociągać do 5k, to uznałam, że jestem gotowa na 10k i zrobiłam i tak już zostało ;D
W mojej wielkiej krokowej podróży zawiodłam cztery razy:
– raz byłam tak strasznie chora, że właściwie zemdlałam
– raz nie wyrobiłam się przed północą, więc brakujące 3k kroków było po północy, i będę obchodzić rocznicę tego dnia jako dzień hańby
– 2 razy dane z zegarka się nie synchronizowały z komórką z jakiegoś powodu, więc wierzyłam danym z zegarka mierzącego kroki i w sumie nie wiem które urządzenie miało rację
a tak poza tym każdy dzień na aplikacji pokaże 10k+ kroków (chyba, że też się w jakiś dzień nie zsynchronizowały dane i nie zauważyłam, ale nie sądzę ;v;).
Finał tego taki, że insulinooporności to nigdy nie miałam, a stłuszczona wątroba stała się odtłuszczona, i to mimo że z dietą to bywa u mnie różnie. Autentycznie patrzę w to USG ostatnie i mam dysonans poznawczy, że coś mi się w życiu udało, no bo jak to Oraz 20kg schudłam przez zeszły rok.
Z moich fitnessowych marzeń dalszych to bym chciała na hatha jogę iść, ale to się nie dzieje póki co.
Ale w każdym razie tuptanie, polecam ten styl życia.
Aż ze wzruszenia zrobiłam profil buła fitnessu na fb i @bulafitnessu na instagramie 😀