Jadę na Copernicon. Dawno nie samosabotażowałam niczego tak bardzo jak Coperniconu 😀 Ale mam plan, że dotrę cała i zdrowa i zrobię trzy panele i że będzie fajnie. Siedziałam do nocy poprawiając moją prezentację i dodając do niej slajdy, choć już dawno przekroczyła limit, gdzie mogłabym się z nią wyrobić w 45 minut 😀 No w każdym razie w piątek panel o byciu debiutantem, w sobotę o absurdzie w fantastyce, a zaraz potem o storytellingu. Zapraszam.
Z innych wieści: chciałam jechać na ten konwent z lepszym mentalem, w związku z czym była ciężka terapia dziś. Wyszło w sumie, że coachowalam terapeutkę.
Mówię jej, że brief na dziś, że osiągniemy to i to.
Ona, że ale wie pani, ludzie latami pracują nad taką zmianą.
Ja, że “o, a nam się uda w jedną sesję, niesamowite”.
Ona, że czuje presję.
Ja na to, że nonsens, co to dla nas!
Ostatecznie się udało zrobić brief i myślę, że jest lepiej.
Oraz to nie tak, że się sabotuję rysując ten obrazek po nocy, choć jutro wstaję o 6. WCALE.