Swego czasu sięgnęłam po “Drogę Artysty” w ramach depserackiej próby leczenia mojego permanentnego bloku twórczego. Było tam ostrzeżenie, że w wyniku pracy z tą książką może być, że zaczniesz robić jakieś dziwne rzeczy kreatywne. Miałam myśl, że rysuję komiksy, co jeszcze dziwnego może mnie spotkać? I wkrótce miałam pierwszego szydełkowego sześciennego stwora. Potem miałam ich wiele. Te z jakiegoś powodu przeszły w grzyby, które przeszły z czasem w lalki. Nadal nie nauczyłam się ani jednego wzoru i nie umiem nawet ich czytać, wszystko improwizuję. Polecam nawet ten styl życia, to jest medytacyjne takie.
Jakby ktoś chciał śledzić, to wrzucam czasem fotki tego co szydełkuję na chatolandia grupa wyparcia i na mój discord, gdzie jest pokój “jak idzie projekto, Ilono?” i ludzie mnie tam prześladują czasem.
Nadal nie umiem robić ładnych zdjęć moim pracom, ale może z okazji dziesięciolecia się w końcu przemogę i zrobię jakiś tutorial na jutubach czy coś ;v;
Patrzę na ten obrazek i w sumie to moja szydełkowa podróż nauczyła mnie jednak nawlekać igłę i wyrobiła dexterity 100 w palcach. I że jak się zrobi błąd to trzeba spruć i zrobić dobrze od razu, a nie budować i budować na błędzie. Nauczyłam się też dużo maskować moje błędy jakimiś guzikami czy innymi ozdobnikami. No. Poważne lekcje życiowe 
