Reklama
Newsletter

Archives
28
Feb
19

Kilka dni temu oświadczyłam się pewnemu młodemu człowiekowi ze wspieram.to tym oto pierścieniem:

chatkowy

a on powiedział “ahahahaha” i od tamtej pory moje życie jest tylko coraz zabawniejsze.

Obecnie ruszyliśmy w końcu z zapowiadanym crowdfundingiem Korpo Tale. (Można tam sobie nasz błyskotliwy promofilmik obejrzeć i ściągnąć demo gry na przykład).

odc zbioorka

W sumie to taki eksperymentalny projekt pod kątem opowiadania historii, bo jak robię komiks na papier, to go sobie czytacie w jakieś pół godziny, a tutaj w taką grę można sobie grać z 3-4 godziny (zależnie jak kto szybko czyta i czy klika na elementy tła, Marcin opisał chyba wszystkie jakie tylko są). No i w ogóle to bardziej produkt Marcina niż mój, ja głównie mówiłam “wszystko źle” i podpowiadałam plot twisty.

W każdym razie z góry dziękuję za wsparcie i mam nadzieję, że się Wam spodoba takie coś 🙂

PS. Robienie crowdfundingu jest pracą ciężką i dziwną. Tutaj dziękuję wszystkim co nam pomagali, tj. praktykantce Agnieszce (patrzcie jaki ładny kubek zrobiła!), Revv, Piotrowi, Adrianowi, Krzysiowi i Darkenowi z Gindie oraz Ziemowitowi, który siedział u nas pół dnia nagrywając film i słuchał naszych kłótni o chyba każdą literę scenariusza 😀

Po przemyśleniu sprawy dziękuję też mojej mamie, że mnie tylko opierdoliła za niepodlewanie kwiatków przez miesiąc, a mogła zabić.

bogini

 

 

22
Feb
40

praktykantka

buc

Praktykantka rysuje głównie tła do Korpo Tale. To głównie projekt Marcina, więc on tu najwięcej molestuje psychicznie tę biedną dziewczynę daje feedback. Jakoś w tygodniu mamy plan zacząć crowdfunding, rozważamy taki próg jak “zapłacimy praktykantce”.

 

14
Feb
14

kot empatii

PS. można już kupować iGranie.

12
Feb
26

Z okazji tłustoczwartku

faaat

dziś wyjątkowo długi fragment naszej epickiej powieści! Kto nie czytał początku epickiej powieści, niech przeczyta tu.

Ostatnio skończyło się na tym, że Przeconan w ataku szału zrobił dziurę między pierwszym i drugim poziomem Labiryntu Śmierci oraz Wszystkiego i wpadł w nią.

A oto ciąg dalszy:

 

Za nim, przez dziurę w podłodze skoczyła Mary Sue, a ponieważ nie miała stanika ani niczego, jej piersi falowały w locie, a wiecznie twarde sutki stały się jeszcze twardsze – można by ciąć nimi szkło, bo były bardzo twarde. Zaś jej zgrabne pośladki, w ogóle nie skrywane przez bezwstydne, acz bardzo modne czarne stringi, były jak zwykle spektakularne, nawet gdy Mary Sue uderzyła nimi o podłogę z właściwą sobie gracją i wdziękiem. Podłoga otrzymała 3k6 demejdżu od broni seksownej.

– Hehe, fajnie musiały mieć te kafelki, czując na sobie taką ponętną i zgrabną pupcię, hehe. Wiem jak to jest, bo jestem bardzo męski i co noc sypiam z wieloma kobietami, bo to męskie – powiedział Przeconan męskim tonem, prezentując przy okazji niesamowitą sztuczkę drapania się naraz po prawym półdupku i lewym jądrze oraz napinając mięśnie swojej super owłosionej klaty.

– Dobra, może zamiast opowiadać tu o rzeczach tak głupich i banalnych zwrócicie uwagę na tego Upadłego Magicznego Lorda Wampirzych Czarnoksiężników +6 – powiedział kapłan, wyjmując swoje Dwuręczne Buławy Krwi Bogów + 9, rzucając odruchowo na drużynę 17 tarcz ochronnych, 19 buffów do statystyk i przywołując legion aniołów, który przyniósł mu kanapkę z bekonem. Legion aniołów wiedział, że lepiej nie pokazywać mu się na oczy bez kanapki z bekonem i musztardą sarepską.

Gdy anioły podały kapłanowi kanapkę z przestrachem patrzyły czy ten zaaprobuje ją, a gdy ten w istocie zaakceptował jej standardy, westchnęły z ulgą i poszły bić co tylko na tym poziomie było do bicia, czyli wszystko. Pięćdziesiąt z nich natomiast rzuciło się na wampira, który w tym momencie wolałby prawdopodobnie nie żyć, co było ironiczne, bo był nieumarły.

Reszta członków drużyny, jak to często bywało, postanowiła zignorować bezproduktywne marudzenie swojego kolegi i zająć się ważniejszymi sprawami. Magini spojrzała na ściany jaskini i aż piersi spuchły jej z wrażenia, gdy zobaczyła wyryte widelcem na nich zagadki.

– Tu są jakieś zagadki – poinformowała drużynę. – Jak się je zgadnie, to się dostaje buffy, ale to jest taka pułapka, bo można ich też nie zgadnąć.

– I co się wtedy dzieje? – zainteresowała się piersiami magini Mary Sue.

– Wtedy traci się cenny czas na czytanie tego bełkotu – westchnęła magini, podczas gdy kapłan telepatycznie wyrywał serce Upadłemu Lordowi Wampirzych Czarnoksiężników +6.

Dyskretnie mijając dwudziestu aniołów, (którzy w tym momencie gwałcili zwłoki wampira, krzycząc: „w imię Pana Hipokryzji i wszystkiego co dobre!”), Mary Sue podeszła do jednej z zagadek. Okazało się, że znała ten język, w którym były spisane, był to bowiem zwyczajowy język ninja kretofeniksów niebieskorogich, które były jej ulubionymi zwierzętami podczas studiów w Szkole Bycia Fantastycznym (gdzie nadano jej tytuł profesorski pół godziny po tym jak się zapisała).

Bez trudu odczytała ten fragment, wydając odgłosy pomiędzy pierdnięciem a krakaniem. Zrobiła to z wyjątkową gracją, a jej melodyjny głos odbijał się echem od ścian jaskini, niczym najnadobniejsza z pieśni; fundując finalny, ostateczny orgazm, zarówno potworom, jak i aniołom na tym poziomie, dzięki czemu świat stał się lepszy, a różne stworzenia, które akurat umierały, opuściły ten łez padół z uśmiechami na pyskach, po czym odwróciła się do drużyny mówiąc:

– W wolnym tłumaczeniu oznacza to: „nie spodziewasz się tego nigdy, ale jest z tobą zawsze, masz tego więcej niż myślisz, że potrzebujesz, nie mając tego wcale.” Sama oczywiście znała odpowiedź na tak banalne pytanie, ale postanowiła dać szansę Tessie, widząc że tej brakuje 5 punktów expa do levelu.

Czarodziejka miała dużą inteligencję, mimo że nic nigdy na to nie wskazywało, ale miała, więc pojawiła jej się opcja dialogowa z odpowiedzią. Nie chciało jej się jej jednak tyle gadać, więc zrobiła to, co zawsze załatwiało sprawę, tj. zamachała biustem i dostała te buffy z zagadki, ponieważ nawet zimna ściana była wrażliwa na jej wdzięki. Mary Sue podziwiała jej technikę radzenia sobie z problemami w życiu. Czarodziejka została więc nagrodzona dodatkowym expem, a było go tak dużo, że mogła już spokojnie dolevelować drugą klasę.

Jako że byli w Labiryncie Śmierci Oraz Wszystkiego i wszystko wskazywało, że wyjdą z niego co najmniej za 15 lat, Tessa stwierdziła, że najbardziej przyszłościową klasą będzie tu klasa marynarza, więc taką wybrała i dostała od razu skill od strzelania armatą i armatę i pistolet na proch i żeglowanie lvl 3 i odnajdowanie północy lvl 4 i nowy zasób obok many, była to mana morska.

– Hehe – zaczął elokwentnie Przeconan. – Przypomina mi to, jak ja byłem marynarzem i sam zatapiałem całe floty, ruchając przy tym dziwki i pijąc tony alkoholu i zawsze miałem krytyki z mojej armaty, jeśli wiecie o co chodzi, hehehe – po czym splunął w twarz kapłanowi i obsmarkał się ze śmiechu, odruchowo rzygając na ścianę z radości.

Mary Sue miała dość tego poniżania kobiet.

– Jesteś męską, szowinistyczną świnią, uprzedmiotawiasz kobiety oraz wszystko.

– Uprze.. co? – spytał Przeconan, po czym odruchowo klepnął Tessę po kształtnym pośladku, co zaowocowało melodyjnym plasknięciem.

– Hihi – powiedziała Tessa. – A ja uważam, że jest bardzo męski i bezpośredni i doceniam to jako kobieta.

– Takimi zachowaniami tylko utrwalasz patriarchat – westchnęła Mary Sue i postanowiła, że patriarchat zginie, bo dotknął w dupę kobietę, jej kobietę.

Ponieważ Tess doexpiła, miała na sobie teraz jeszcze mniej ubrania niż wcześniej, dekolt sięgał jej więc do kolan, mini spódniczka zmieniła się w przepaskę biodrową, peleryna skróciła się znacznie, a kapelusz maga pozostał bez zmian kapeluszem maga, ponieważ zasłaniał jej tylko głowę, czyli nic ważnego dla kobiety.

Drużyna poszła dalej, wesoło podśpiewując układane na poczekaniu pieśni o swoim epickim zwycięstwie nad Wampirzym Lordem.

Wtem za rogiem okazało się, że jest ocean, na szczęście Tessa była teraz marynarzem.

Niestety marynarzem była też flota piratów zombie, ale ona popłynęła gdzie indziej.

Remedius nie wytrzymał.

– Nie zwracając na nas uwagi w tak bezczelny sposób ewidentnie drwią z naszych możliwości, plując na honor naszych przodków. Poza tym to nieumarli, a ja jako kapłan Relatywora nie cierpię nieumarłych, bo są źli, chyba że to ja mam nad nimi kontrolę, wtedy w porządku, bo to jest moralne.

Gdy tylko to powiedział, z nieba zjechała na sznurku wielka dłoń jego boga i pokazała mu symbol O.K., po czym popacała go po głowie i zniknęła w chmurze cukierków.

Tessa rozejrzała się po drużynie. Przeconan biegał po jaskini, sikając na kamienie, na których pisał swoje imię znacząc swój teren, Mary Sue obmywała swą nieskazitelną facjatę wodą z oceanu, która przy jej dotknięciu zamieniała się w czystą wodę życia +4 do życia, natomiast kapłan wykonał w jej kierunku trzynaście znaczących mrugnięć lewym okiem i siedem prawym. Natychmiast zrozumiała przesłanie rozwijając okręt, który jako kobieta zapobiegliwa zaczęła budować już 3 kilometry temu ze skór stu tysięcy krwiożerczych i niepokonanych podziemnych jaskiniowych trolli, które zabili idąc tu i to było takie proste, że aż nie warto było o tym wspominać. Tessa kupiła kiedyś od wieśniaków dużo zwojów ze skillem budowania statków, więc nie był to dla niej problem. Prawie natychmiast rozłożyła swój idealny statek siedemnastoipółmasztowy; miał on trzy piętra i salę kinową.

– Na chuj zbudowałaś salę kinową, jak nie mamy żadnego filmu ze sobą? Kino ani film nie zostały jeszcze w ogóle wynalezione, ty jesteś jakaś głupia jednak – skrytykował kapłan.

– Przepraszam – strapiła się Tessa, a Mary Sue uznała, że patriarchat w ogóle nie rozumie wizji i marzeń innych, które chce wdeptać w ziemię i raz jeszcze poprzysięgła sobie w sercu, że zniszczy patriarchat.

Wszyscy zapakowali się na statek. Marynarskie floty zombie odpłynęły już wszędzie, więc postanowili je gonić. Tessa użyła magicznego tornada magicznej magii tornada magii, żeby nadać statkowi wyjątkową prędkość, więc w ogóle nie dotykał on wody, bo tak szybko płynął, że aż nie płynął, tylko leciał.

Kapłan dyskutował właśnie z Mary Sue o aborcji i czemu jest zła, jeśli jego zakon na niej nie zarabia. Mary Sue nie zgadzała się, wyzywając go od patriarchatów i innych szowinizmów.

Przeconan w międzyczasie dla zabicia nudów walczył z czerwonowłosą kraboośmiornicą jaskiniowooceaniczną, na której postanowił poćwiczyć sztukę walki pięcioma toporami w każdej dłoni, w międzyczasie płynął wpław, aby nadążyć za statkiem.

Bezkresny przestwór oceanu przepłynęli w jakieś 15 minut, nie poświęcając ani sekundy na refleksję jakim cudem tu w ogóle może być ocean, skoro labirynt ma wiele pięter i pewnie na piętrze niżej w tym miejscu już nie ma oceanu.

Przy brzegu drugiej strony oceanu akurat zaparkował awaryjnie statek piratów zombie. Przeconan był już na miejscu, więc musiał poczekać 5 minut na statek drużyny. Kiedy i ona przypłynęła, kapłan wskazał cel ataku – grupę zombiaków, przebranych w łachmany piratów z przepaskami na głowach.

Gdy tylko to zrobił grupa zombiaków została natychmiast wyegzorcyzmowana i zamieniona w białe gołębie, albowiem niezbadane są wyroki zasady zachowania masy.

– No proszę, czasem zapominam jaki jestem potężny – rzekł Remedius . – Przykro mi, że popsułem wam całą zabawę.

Ale reszta drużyny w ogóle nie zwróciła uwagi na jego wyczyn, albowiem plaża roiła się od gęsto porozstawianych kufrów z najrozmaitszymi brońmi, pancerzami, miksturami i kosztownościami. Więc wzięli i to wszystko zabrali. Niestety pośród znalezionych sprzętów i złota nie było żadnej damskiej zbroi, a w każdym razie ani jednej, zdolnej pomieścić niesamowicie bujne piersi Mary Sue, bo to były naprawdę imponujące piersi, za które każdy król oddałby królestwo; na ich widok każdy homoseksualista zmieniłby orientację, i absolutnie każdy heteroseksualny mężczyzna zakochałby się od razu, a jednak Przeconan się nie zakochał, bardzo tajemnicza sprawa, prawda? Twierdził, że to dlatego, że Mary jest feministką, co działa negatywnie na jego aurę testosteronu i ogólnie aseksualnie. W każdym razie dalej chodziła goła, wiedziała doskonale, że kobieta nie potrzebuje zbroi, jeśli jest tak seksowna, jak ona. Poza tym w ten sposób wyglądała na wysoki lvl, bo wiadomo, że jak kobieta idzie goła, to ma zbroję z wysokiego lvlu, więc żaden stwór nie ośmieli się jej zaatakować.

Kapłan chrząknął znacząco, a na owo chrząknięcie pojawił się zastęp niebiańskich istot, które zaczęły posłusznie kolekcjonować skarby z tego poziomu.

– Przechowam też wam wasze skarby, żebyście nie musieli ich nosić jak jakieś ofiary – zaoferował się kapłan i wszyscy ochoczo przystali na tę propozycję, nie mieli bowiem absolutnie żadnych zastrzeżeń do kryształowej natury i moralności Remediusa, który nigdy, przenigdy by ich nie okradł.

Jednak jeden ze skarbów, na pozór nic nie znaczący Diamentowy Pierścień +7 – Niszczyciel Gór, nie był  tym, czym się wydawał. Zamiast kolejnego pierścienia +7, których mieli już po 10 na każdym palcu, ten okazał się być portalem do wymiaru Żywiołaków Portali. Natychmiast rozrósł się do szerokości  10 metrów, a z jego wnętrze wynurzyła się łepetyna ojca Tessy.

– Śmierć, zniszczenie, pożoga, chaos i lepka podłoga – powiedział 14000 letni półsmok-półczarnoksiężnik, po czym jego oblicze zbladło i zdematerializowało się.

– Nie przejmujcie się, to tylko mój tata – westchnęła Tess. – On tak zawsze. Nie uwierzylibyście jak bardzo kompromitował mnie na studniówce takim zachowaniem. Serio, gdyby nie to, że gość masakruje światy mrugnięciem, a jego proces obcinania paznokci położył kres już niejednej galaktyce, nie przyznawałabym się do niego. No w każdym razie jest zupełnie niegroźny, nie przejmujcie się nim.

I nikt nie zamierzał, gdyż drużyna, która niejedno już widziała nie zwracała uwagi na tak błahe rzeczy jak portale otwierające się w pierścieniu i wiekowi starcy wygadujący bzdury. Przeconan właśnie kończył spożywać pierś Niedźwiedzia Plażowego, którego zabił uderzeniem z łokcia, Remedius, aby nabić sobie wiernych, właśnie telepatycznie uzdrawiał na odległość królestwo Tyffilis, leżące 2000 km na północ od tego miejsca, natomiast Mary Sue tańczyła na plaży, ponieważ była spontaniczna i jak na spontaniczną plażę przystało, ta tańczyła wraz z nią. Bogini piękna – Sexorella, widząc z niebios ten wspaniały pokaz klasy i sexapilu postanowiła, że nie jest godna dłużej reprezentować swojego stanowiska i popełniła samobójstwo, przebijając sobie tchawicę Opaską Piękna + 10 do przebijania tchawic.

Wraz z jej śmiercią przepadły setki wymiarów i planet, na których miała wyznawców. Na tym świecie przepadło tylko 18 królestw, więc stosunkowo niewielka była to strata.

Mary, gdy już wytańczyła z siebie wszystkie doczesne troski, przestała tańczyć. Wówczas plaża przybrała postać pięknej bogini plaży i przemówiła do niej:

– Mary, jakie ty masz dziewczyno kocie ruchy. Pozwól mi zatem iż ja i moja armia piaskowych żywiołaków będziemy ci towarzyszyć w podróży i będziemy ci wierne i będziemy bronić cię do ostatniego ziarnka piasku, jakie bije w sercach i umysłach naszych.

– Dobra – zgodziła się Mary, była bowiem tego dnia wyjątkowo łaskawa i elokwentna.

Tymczasem Przeconan dojadł już wszystko, co było na tej plaży jadalne, a nawet wiele z tego, co nie było jadalne, beknął melodyjnie (całą swą duszę i entuzjazm zainwestował w to beknięcie), wstał, pierdnął wstając, podrapał się po swojej męskiej klacie (co nie było łatwym zadaniem, bo musiał się przebić paznokciami przez nieopisaną warstwę owłosienia) i rzekł:

– Kurwa – po czym zaczął się śmiać, bo używanie przekleństw zawsze go rozśmieszało.

Dodał jednak:

– Myślę, że ta drabina po którą przyszliśmy musi być niedaleko, na przykład w tamtej wieży, która pojawiła się pół sekundy temu.

Drużyna przeczuwała, że wojownik doświadczył krytycznego sukcesu w wysławianiu się. Niestety założyli też, że Przeconan doświadczył również krytycznego sukcesu w rzucie na logiczne rozumowanie. Nie mieli pojęcia w jak wielkim są błędzie.

– No to chodźmy – powiedziała Tess, po czym drużyna pojawiła się na ostatnim piętrze wieży.

– Nie mogłaś tego zrobić wcześniej, idiotko? Musieliśmy marnować czas płynąc przez ten głupi ocean? – spytał grzecznie Remedius.

– Nie miałam weny – odparła czarodziejka.

– Ooooo – wydała z siebie melodyjny dźwięk Mary Sue. Czasami lubiła słuchać dźwięku własnego głosu, zresztą kto nie lubił dźwięku jej głosu? Każdy go lubił, każdy w ogóle ją lubił, bo była nieopisanie zajebista.

– Oooo. – powtórzyła z ukontentowaniem. – Ooo! – tym razem powiedziała „ooo”, bo coś wyraźnie zwróciło jej uwagę.

Wzrok drużyny powędrował w stronę, w którą wskazywały szpiczaste piersi dziewczyny. Oczy podróżników spoczęły na drabinie wieśniaka Toma. Była to niewątpliwie drabina wieśniaka Toma, bowiem wyglądała jak drabina wieśniaka Toma, poza tym siedział na niej nikt inny, jak wieśniak Tom!!!!!!!

No tego to się kurde nikt nie spodziewał.

 

CIĄG DALSZY BYĆ MOŻE

06
Feb
63

Zainspirowani lekturą Kryształów Czasu postanowiliśmy z Marcinem napisać własne fantasy, tylko żeby było bardziej niż KC. Dziś w ramach odcinka przedstawiamy pierwszą część tej perły polskiej literatury, więc proszę to potraktować jako odcinek literacki 🙂

 

————————

Dramatis personae:

Przeconan Niepoconan – szef lider gildii legendarnych wojowników, która jest lepsza od zwykłych gildii wojowników, bo jest legendarną gildią wojowników i rekrutuje tylko spośród wojowników, którzy dożyli czterdziestego levelu.

Piękna magini Tessa Le Mistery z rodu Secrett – ma bardzo duże piersi. Jej hobby to ocalanie świata i yaoi. Ma bardzo dużo legendarnej biżuterii, której wzór handlowy jest siedmiokrotnie zakazany na siedmiu kontynentach. Jej ojciec jest legendarnym półsmokiem półczarnoksiężnikiem, który był tak potężny, że ziewając otwierał portale między wymiarami. Któregoś dnia potknął się i wpadł do jednego z nich, co oczywiście było zaplanowane. Od tej pory widziano go wszędzie i nigdzie.

Szczupły i wysportowany Kapłan Remedius Optimus Mortis wychowany przez zakon Boga Relatywizmu Moralnego – Relatywora , który jest jedynym bogiem, któremu wszystko wolno i jest to pokątnie moralnie uzasadnione, więc świat to akceptuje. Remedius jest bardzo charyzmatyczny i wybrany przez boga do tego stopnia, że jak miał roczek to anioły pięćsetnego poziomu przychodziły zmieniać mu pieluchy, bo był po prostu taki zajebisty. Jego obecność egzorcyzmuje, uzdrawia i uświęca.

Mary Sue Curtis – księżniczka, która postanowiła wyjść naprzeciw opresji książąt ratujących księżniczki. Aby udowodnić swoją wyższość postanowiła dla odmiany uratować jakiegoś księcia, ale jeszcze żadnego nie znalazła do ratowania. Jej klasa to feministka – łowca, a jej wrogiem klasowym jest mężczyzna. Chciałaby być lesbijką, (magiczną lesbijką), więc uważa, że leci na Tess, choć tak naprawdę nie leci. Nie jest pewna co robi w tej drużynie, ale wydawała się dla niej dość legendarna.

———————–

Akcja właściwa:

 

Dzielna drużyna stanęła u wejścia Jaskini Przedprzedwiecznego Zła. Byli tam na Queście, jakiś wieśniak zgubił tu swoją ulubioną drabinę. Zbawili już całe miasto i zrobili cały main quest, więc nadrabiali ostatki, żeby mieć calaka czyli 100%. Poza tym wieśniak Tom był jedyną nie uratowaną przez nich osobą w promieniu stu kilometrów, a oni chcieli postawić tam chorągiewkę, że już wszystko zrobili.

Po wejściu do jaskini okazało się, że w podłodze jest wysuwana lawa. Przeczuwali kłopoty, bo lawa nie jest miła w dotyku, tak czytali. Lawa bulgotała i szczelała lawą. Na szczęście mieli w drużynie Tess! Ta odruchem bezwarunkowym rzuciła trzydziestopoziomowe epickie antyczne zaklęcie ochrony przed lawą „lawa precz’’ jednocześnie ziewając i myśląc o tym co będzie na obiad i rozważając aktualną sytuację polityczną Otolandii. Drużyna z radości wskoczyła do lawy i zaczęła się w niej pluskać.

– Och nie! – krzyknęła Mary Sue, ponieważ jej materiałowy strój zaczął się palić, pozostawiając na niej jedynie żaroodporne majteczki +8, ukazując jej filigranowe, w każdym względzie idealne ciało.

– Och! – krzyknęła Tess, czując się odpowiedzialna za tę sytuację. – Nie martw się Mary Sue, prędko rzucę zaklęcie, dzięki któremu odrośnie ci ubranie.

Jednak gdy Tess rzuciła zaklęcie ubranie Mary Sue nie odrosło, urosły jej za to piersi.

– Och! – krzyknęła Mary Sue, była bowiem najbardziej elokwentną, dobrą, uczciwą i pod każdym względem głęboko idealną, a obecnie zaskoczoną osobą.

– Och! – potwierdziła Tess – Chciałam aby odrosło ci ubranie, lecz twoja uroda zdekoncentrowała mnie  i wyszła mi dzika magia! Niestety nie mogę powtórzyć próby tego zaklęcia, bo mam na tę podróż zapamiętane tylko jedno zaklęcie przywracania ubrania, przykro mi.

– Hehehe, cycki – powiedział Przeconan, po czym wyjął zza pazuchy beczkę piwa, które wypił jednym haustem podśmiechując się obleśnie i dyskretnie drapiąc się po jądrach, był bowiem super męski, po czym pierdnął.

– No dobrze, może w jaskini znajdę jakieś ubranie – powiedziała Mary, ponieważ kiedy ona chciała aby jaskinie były pełne ubrań, to one były pełne ubrań, tak działało kosmiczne prawo przyciągania.

– Podczas gdy wy zajmowaliście się jakimiś pierdołami, ja zidentyfikowałem Króla Zjaw w tej jaskini i zniszczyłem jego armię w jego własnym wymiarze, wy ignoranci – poinformował Kapłan. – Zidentyfikowałem także tę jaskinię i wyszło mi, że w istocie nie jest to zwykła jaskinia, tylko Labirynt Śmierci Oraz Wszystkiego.

– Dupa tam – powiedział Przeconan. – Po prostu szukasz wymówek, aby nie znaleźć drabiny wieśniaka Toma, ty tchórzu.

Była to najdłuższa wypowiedź w życiu Przeconana, postanowił więc uczcić to wyjmując zza pazuchy udziec dzika i zjadł go jednym kęsem mlaskając. Resztki dzika wpadły mu w gęstą brodę i zaginęły tam na zawsze. Zaś echo jego mlaskania wybiło większość potworów z pierwszego poziomu.

– Na honor mego boga Relatywora, ja tchórzem!? Ja nie jestem tchórzem, pójdźmy w te pędy odnaleźć więc drabinę wieśniaka Toma.

– Mi to wygląda na pułapkę – rzekła przytomnie czarodziejka Tess. – Jak się do takiego labiryntu wejdzie to już nie bardzo da się wyjść oraz jakim cudem wieśniak Tom zostawiłby tu drabinę?

Lecz nikt jej nie słuchał, bo wszyscy byli już w labiryncie.

– Pierdoleni debile – westchnęła męczeńsko Tess. – A przecież skończyłam studia – rzekła wchodząc do labiryntu.

Niestety okazało się, że za rogiem stał znudzony siedemdziesięciogłowy Smok Wszystkiego Naraz i zionął wszystkim naraz w oko wojownika. Ponieważ wojownik był szerszy od smoka, męski, odważny, śmierdzący, groźny i szedł pierwszy, zasłaniając cały korytarz.

Wówczas z refleksem tak idealnym, że reakcja poprzedziła przyczynę reakcji, wojownik wyciągnął swój miecz +400 do każdej statystyki, który świecił pełną paletą kolorów i świateł, niczym kula dyskotekowa. Smok aż nie wiedział co przyszło najpierw – oślepnięcie, czy atak padaczki. No w każdym razie padł rażony tym czystym aktem zajebistości i umarł, w ostatecznym odruchu teleportował się do innego wymiaru i tam też umarł. Oko wojownika natomiast zostało uleczone samą obecnością kapłana. Wojownik to był wręcz czasem na swojego kolegę kapłana zły, że odkąd ze sobą chodzą, to on nie ma żadnej nowej blizny i nie ma czego pokazywać dziwkom w zamtuzach i żadna nie wierzy już w jego epickie przygody. Aż beknął z oburzenia.

Niestety dwa kroki za smokiem była straszna pułapka z kwasowym gazem i granatami dymnymi i kolcami i to wszystko jeździło na boki i wypluwało zmutowane szczury i zaczęło jechać na kapłana.

Kapłan wzdrygnął się, to wszystko przypominało mu jego mamę. Oczywiście jego aura i zapętlony krąg uzdrowienia, który rzucał jako skutek uboczny tego że w ogóle oddychał, nie pozwoliła na otrzymanie jakichkolwiek obrażeń. W pierwszej chwili chciał zaatakować tą obrzydliwą abominację, lecz w drugiej przyszły wątpliwości – czy to moralne? Czy ta abominacja ma dane przez boga prawo do życia i że skoro żyje, to najwyraźniej powinna? W trzeciej chwili doszedł jednak do wniosku, że dla tej abominacji sam fakt, że w ogóle istnieje jest najgorszą karą, więc po prostu nią wzgardził i poszedł dalej. Mimo to wspomnienie o mamie zostało, co wycisnęło jedną, jedyną nadobną łzę z jego lewego oka, a łza opadając na ziemię rzuciła na abominację klątwę pójścia na studia na socjologię.

Abominacja więc grzecznie pożegnała grupę i poszła na socjologię. W międzyczasie nikt nawet nie zauważył co się stało, bo wojownik drapał się w nosie, czarodziejka teleportowała się rekreacyjnie, a Mary Sue była zajęta byciem piękną i nie poświęcała aktualnie uwagi innym bzdurom, a gdy szła jej nagie piersi podskakiwały rytmicznie w rytm iścia, nabrzmiałe sutki zaś wirowały na boki.

W międzyczasie bekający, pierdzący i pijący niezidentyfikowany alkohol Przeconan zobaczył tabliczkę z napisem „Zamtuz – dziwki i koks 50% taniej, happy hour 24h” i stwierdził, że to na pewno nie pułapka i wszedł do tego pokoju i okazało się, ze nadepnął na przycisk od wprowadzania w szał losowych wojowników, a że był jedynym, to wpadł w szał. „Chwila, przecież ja nawet nie umiem czytać” to była ostatnia myśl przed wpadnięciem w szał, a potem był już tylko szał. Szalony szał.

W tym momencie padł na podłogę i zaczął krzyczeć, że jego tatuś nigdy nie przychodził na jego rycerskie pojedynki i że kupił mu kiedyś różową zbroję i inni wojownicy się z niego nabijali i rzucali w niego toporami, wyzywając go od pedałów, więc zapuścił brodę i przyszedł do nich w nocy i ich zabił, wyrywając im kręgosłupy i zjadając im głowy. Lamentował przy tym strasznie i tupał nogami tak, że wywalił dziurę w marmurowej podłodze i spadł piętro niżej, na kolejny poziom Labiryntu  Śmierci i Wszystkiego.

– Brawo, właśnie skróciłeś naszą drogę o cztery miliardy komnat, jesteś bohaterem – rzekł Kapłan, jednocześnie z uznaniem i przekąsem, a Przeconan stracił na chwilę przytomność. Podczas tej krótkiej chwili zachrapał, niczym prawdziwy mężczyzna, po czym obudził się gotowy do walki, bo właśnie taki zawsze się budził.

 

CIĄG DALSZY BYĆ MOŻE

01
Feb
24

męczeństwo